Pożary lasów w Indonezji

Zacznijmy od tego, że pożar lasu jest naturalnym zjawiskiem i powinno się dopuszczać do okresowego spalania pewnych obszarów. Niektóre gatunki drzew i innych roślin rosną tylko na pogorzeliskach. Pożary na małą skalę pochłaniają najbardziej suchy materiał organiczny zapobiegając występowaniu większych pożarów.

W tym przypadku jest inaczej. NASA ostrzega przed największą w naszym stuleciu katastrofą ekologiczną. Od ponad dwóch miesięcy płoną lasy na Sumatrze. Dym powstały w ich wyniku rozprzestrzenia się na teren sześciu sąsiednich państw. Widoczność jest bardzo ograniczona, oddychanie utrudnione. Promienie słoneczne nie docierają do ziemi. Próby ugaszenia pożaru nie przynoszą większych efektów, mimo, że bierze w nich udział 22 tys. strażaków. W gaszenie włączyła się również australijska straż pożarna. Z nadzieją czeka się tu na porę deszczową, która może jednak nadejść w nalepszym przypadku dopiero za miesiąc (w najgorszym dopiero za 3 miesiące).

Trudno dziś ocenić jak bardzo ta katastrofa ekologiczna ma i będzie miała wpływ na życie mieszkańców regionu. Dym ogranicza zarówno normalne życie w miastach jak i wzrost roślin. Ucierpi na tym przemysł, biznes i rolnictwo. Nie wiadomo jak wiele roślin i zwierząt straci życie i jak to wpłynie na działanie ekosystemów. Już teraz około pół miliona ludzi choruje z powodu dymu, a kilkanaście osób straciło życie.

Przyczyny

Za bezpośrednią przyczynę pożaru uważa się technikę rolną polegającą na wypalaniu cześci lasu, żeby szybko uzyskać grunt pod uprawę. Trzeba jednak dodać, że chodzi o nagminne wypalanie ziemi pod monouprawy drzew przeznaczonych na surowce – takich jak olej palmowy czy papier. Dodatkowo musimy pamiętać, że globalne ocieplenie daje znać o sobie. Średnie temperatury są wyższe niż kilkanaście lat temu, opadów mniej, a na to nakłada się el Ninio (zjawisko podwyższonej temperatury na powierzchni równikowej części Pacyfiku, będące częścią cyklu). Już wiosną alarmowano o niespotykanej od dawna suszy w tym regionie (susza panuje od kilku lat na całym globie, ale są miejsca, w których jest szczególnie dotkliwa).

Wypalanie terenów leśnych było znane już u zarania rolnictwa. Nie zawsze i nie koniecznie musiało mieć tak katastrofalne skutki. Jeżeli jednak robi się to każdego roku, w klimacie równikowym, podczas suszy, jeżeli w okolicy mamy zdefragmentowany, poprzecinany uprawami drzew kauczukowych, palm olejowych czy herbaty, las, pozbawiony naturalnych mechanizmów obronnych – to katastrofa murowana.

więcej na temat:

http://www.monbiot.com/2015/10/30/nothing-to-see-here/

http://www.theguardian.com/world/2015/oct/28/indonesia-forest-fires-widodo-visit-stricken-regions-death-toll-mounts

Czym zastąpić przyrodę?

Zachwyt nad możliwościami cywilizacji i coraz nowszymi technologiami sprawia, że ludziom wydaje się banalnie proste zastąpienie natury jej sztucznymi substytutami. Takiej postawie sprzeciwiają się eko-ekonomiści czy ekonomiści ekologiczni (ang. ecological economists). Przede wszystkim zauważają oni, że wyliczane do tej pory koszty produkcji czy eksploatacji nie brały pod uwagę tego, że te same „usługi” przyroda dostarcza za darmo, a przy okazji odpowiednio traktowana zapewnia bazę surowców, materiału genetycznego itp. Dużo lepiej chroni nas przed suszą istniejąca w pobliżu puszcza niż wielki, sztuczny zbiornik wody. Zbiornik jest zależny od opadów, temperatury, nasłonecznienia. W czasie suszy sam traci wodę. Las zapewnia źródłom wody osłonę przed słońcem, ogranicza parowanie, zatrzymuje naturalne rezerwuary w postaci moczarów, leśnych potoków itp. Poza tym naturalny las jest najlepszym i najtańszym sposobem na oczyszczenie wody. Jak dotąd największym skupiskiem ludzkim korzystającym z takiej naturalnej oczyszczalni jest Nowy Jork. Kiedy rolnictwo w górach Catskill zaczęło zagrażać jakości wody dostarczanej do miasta Agencja Ochrony Środowiska zaproponowała wybudowanie oczyszczalni za 6 miliardów dolarów. Mieszkańcy Nowego Jorku wybrali jednak inne rozwiązanie. Postanowili zawrzeć umowę z rolnikami z Catskill i jasno określić zasady, które pozwoliłyby zachować czystą wodę. To przedsięwzięcie kosztowało miasto 1,5 mld dolarów (a więc oszczędzono 3,5 mld). Jak dotąd system służy doskonale, a zachowane w czystości cenne przyrodniczo tereny mają też wiele innych walorów.

Przykład naturalnie filtrowanej wody dla Nowego Jorku w konkretny sposób unaocznia różnicę między bezpośrednimi wydatkami na zachowanie przyrody a wydatkami na jej subsytucję. Oczywiście przyrody nie da się przeliczyć na pieniądze. Można wymyślić substytut naturalnego filtru, ale nie wymyśli się substytutu wody. Zdecydowanie bardziej opłaca się robić wszystko, żeby zachować naturalne źródła wody pitnej niż liczyć na technologie uzdatniania wody morskiej czy zanieczyszczonych wód śródlądowych do picia. Jakkolwiek czasem oczyszczalnie są konieczne, w wielu miejscach rozsądna eksploatacja naturalnych źródeł może zapobiec konieczności oczyszczania wody w przyszłości.

Osady na Marsie

Pisałam już kiedyś o tym jak trudne i kosztowne byłoby stworzenie samowystarczalnej kolonii na obcej planecie. W opowiadaniach science fiction wszystko wydaje się proste. Z pewnością dlatego, że autor może korzystać z własnej wyobraźni i nikt od niego nie wymaga, żeby naukowo czy empirycznie udowodnił prawdopodobieństwo swoich przewidywań. Fikcja naukowa jest jednak nadal tylko fikcją. Może służyć jako inspiracja dla wynalazców, z pewnością dobrze służy jako analiza współczesnych autorowi stosunków społecznych. Jednak odtworzenie całej wizji nie jest możliwe. Oczywiście jesteśmy w stanie zaprojektować samowystarczalny „biodome”, trzeba jednak pamiętać, że cały czas dzieje się to w warunkach ziemskich. A i tu jest niezwykle kosztownym przedsięwzięciem, chociaż mamy przecież w każdej chwili dostęp do świata zewnętrznego. Sztuczne ekosystemy na ziemi w większości korzystają w sposób nieograniczony z zasobów otaczającej je natury. Na tej zasadzie buduje się gospodarstwa permakulturowe, w których ostatnią (licząc od centrum) strefą jest strefa dzikiej przyrody. Teraz wyobraźmy sobie, że chcemy to wszystko przenieść np. na księżyc (powiedzmy, że im bliżej tym łatwiej i taniej). Po pierwsze wyprawa na srebrny glob jest na tyle kosztownym przedsięwzięciem, że dawno już żaden człowiek nie postawił nogi na jego powierzchni. Po drugie trzebaby przetransportować i zmontować na miejscu całą konstrukcję, ogromne ilości wody – ewentualnie szukać jej na księżycu, ale to wymaga też zbudownia jakichś struktur na jego powierzchni. Po trzecie przetransportować rośliny, zwierzęta i naukowców lub działające bez zarzutu roboty mogące się tym wszystkim opiekować i monitorować. Zasiedlenie księżyca i uzdatenienie go do samodzielnej egzystencji wymagałoby lat wdrażania programu kosmicznego, miliardów dolarów, mnóstwa energii ludzkiej i tej z paliw kopalnych lub atomowej. A jeżeli mówimy o zrealizowaniu tego wszystkiego na jakiejś odległej planecie, do której nie doleci prędko nawet żaden satelita, to są to tylko rojenia oparte na zbyt dużej dawce science fiction.

Niszczenie przyrody to trwonienie majątku?

Powiedzenie, że niszczenie przyrody się nie opłaca jest dużym uproszczeniem. To zagadnienie również etyczne i powinno się je rozważać w szerszym kontekście. Jednak już samo wyliczenie kosztów jakie my lub przyszłe pokolenia zapłacimy za dewastację środowiska powinno być wystarczające, żeby zatrzymać się przed kolejną masową wycinką, poprowadzeniem autostrady przez las czy osuszeniem bagna. Zwłaszcza, jeżeli dookoła niewiele zostało. Niestety np. w Polsce jest małe zrozumienie dla tego zagadnienia. Zyski z turystyki czy wydobycia surowców naturalnych przesłaniają ludziom dalekosiężną wartość jaką jest obszar nienaruszony przyrodniczo. W popularnych mediach dużo mówi się o segregacji śmieci, ale niewiele o szkodach jakie może wywołać budowa nowego wyciągu narciarskiego , wycięcie sporego obszaru lasu pod ścieżkę rowerową czy zrobienie odwiertów w poszukiwaniu gazu łupkowego. Trudno powiedzieć na ile pomagają tu a na ile brużdżą inwestycje unijne. Pieniądze przeznaczone na rozwój regionu wykorzystuje się czasem do realizacji nie zawsze przemyślanych inwestycji w szlaki turystyczne. Turystyka zresztą należy do tych dziedzin, w których panują różne nieporozumienia między „miejscowymi”, lokalnymi władzami i ekologami. O ile budowa kopalni jest dla wszystkich oczywistym naruszeniem krajobrazu i wiadomo, że jej głównym celem jest zysk z wydobycia surowca, o tyle szlak turystyczny wielu jawi się właśnie jako sposobność do obcowania człowieka z naturą i często jest przedstawiany jako inwestycja ekologiczna. Trudno byłoby się z tym nie zgodzić gdyby budowa szlaków turystycznych nie przebiegała tak jak ostatnio w Gorcach (słynna afera ze ścieżką rowerową) albo w woj. Świętokrzyskim (tu również zaplanowano ścieżkę, której budowa już wiąże się z wieloma nieprawidłowościami, w tym z nielegalnym wysiedlaniem i wycinką drzew). Bardzo trudno jest wyjaśnić lokalnym władzom inwestującym w budowę takiego szlaku, że może on przynieść więcej szkód niż pożytku. Szczególnie ostrożnie powinno się podchodzić do wszelkich inwestycji realizowanyc w górach. Grozi to zanieczyszczeniem wody (robimy dokładnie coś odwrotnego niż Nowy Jork), przecięciem szlaków migracyjnych zwierząt. Warto tutaj podkreślić, że fragmentacja dzikich lasów zmusza tamtejsze drapieżniki do częstszego podchodzenia pod osiedla ludzkie i wyrządzania szkód w gospodarstwach. W dalszej perspektywie gatunki chronione (wilki, rysie) mogą być zagrożone wyginięciem. Nie muszę dodawać, że sztuczna reintrodukcja zwierząt do środowiska albo radzenie sobie z zaburzeniem równowagi ekologicznej to niebagatelne koszty. Po prostu planując takie inwestycje skrzętnie pomniejsza się albo przemilcza dalekosiężne koszty, które spadną przede wszystkim na mieszkańców danego regionu.

Tanie jest drogie

Tania energia, tanie towary i opakowania, tanie paliwo – to coś o czym marzy każdy konsument. Zwykle jednak nie zdaje sobie sprawy z tego jakim kosztem obniżane są ceny usług i towarów. Zacznijmy od najbardziej znanego przykładu – masowo produkowanych gadżetów, których cena spada z roku na rok. Klasyczna, wciąż dominująca ekonomia, w wycenie bierze pod uwagę bezpośredni koszt wytworzenia, rynkowe ceny surowców, robocizny itp. Z pewnością telefon czy tablet całkowicie wydrukowany przez drukarkę 3 d będzie tańszy niż ten produkowany tradycynie. Już dziś zaś cena zależy od miejsca produkcji (tanie przedmioty powstają głównie w Azji południowo-wschodniej) i masowości, a także od eksternalizacji kosztów produkcji. Mówiąc w bardziej przystępnym języku chodzi o przerzucenie kosztów związanych ze zdrowiem pracowników, dewastacją środowiska itp. na mieszkańców danego obszaru (na którym stoi fabryka, kopalnia, z której pochodzą surowce albo miejsce gdzie zużyty sprzęt rozbiera się z powrotem na czynniki pierwsze). Mówi się na przykład, że energia atomowa jest czysta i ekologiczna, ale mało kto wspomina o kosztach środowiskowych składowania odpadów, ewentualnej katastrofy (w Fukushimie, a nawet na terenie Czarnobyla negatywne konsekwencje katastrof utrzymują się do dziś – pisałam o tym przy innej okazji). Mało kto wspomina jaki jest koszt wydobycia uranu np. w Afryce Północnej. Dewastacja środowiska, zaangażowanie i zanieczyszczenie tak cennej na tych terenach wody, zaburzenie trybu życia mieszkańców.

Za większość inwestycji, które dziś przynoszą zysk (głównie zresztą inwestorowi) społeczność, a w dalszej perspektywie cała ludzkość i oczywiście inne istoty żywe, będzie musiała zapłacić ogromną cenę. Najlepszym przykładem jest wycinka lasów tropikalnych w dolinie Amazonki. Ale podobne sytuacje znajdziemy i na naszym poletku. Chociażby powstawanie nowych wyciągów narciarskich w górach, ale też wycinka części lasu pod osiedle czy (tym bardziej) jakąś inwestycję przemysłową. Bardzo dobrym przykładem są też gospodarstwa wielkoobszarowe, pod które wycina się lasy i likwiduje samowystarczalne drobne gospodarstwa rolne.

Najbardziej znanym kosztem jaki ponosi cała planeta jest globalne ocieplenie, spowodowane m.in. emisją ogromnych ilości gazów cieplarnianych do atmosfery, przy jednoczesnym zmniejszaniu powierzchni zdolnej pochłaniać dwutlenek węgla (wycinka lasów, wymieranie fitoplanktonu i glonów w oceanach). Jest to koszt za szybki rozwój cywilizacji technicznej i dostęp do wygodnych technologii. Zwłaszcza w krajach Północy. Niwelowanie skutków jakie już powoduje i może w dalszych latach spowodować zmiana klimatu przerastają nasze możliwości. W najlepszym przypadku możemy zmniejszyć ich eskalację i w możliwie najlepszy sposób zaadoptować się do nowych warunków. Trzeba pamiętać, że jest wiele roślin i zwierząt, które nie potrafią się zaadoptować do takiej zmiany.

Biolog znany ze swoich prac z zakresu ekologii, socjobiologii i nauki o środowisku E.O. Wilson uważał, że utrata biologicznej różnorodności jest dużo większą katastrofą niż totalitaryzm, kryzys ekonomiczny czy ograniczona wojna nuklearna. Skutki tych nieszczęść mogą być zniwelowane w ciągu kilku pokoleń, podczas gdy odzyskanie genetycznej i gatunkowej różnorodności, utraconej w związku z niszczeniem naturalnych habitatów będzie wymagało milionów lat.

W domyśle, utrata ta będzie się wiązała z poważnym utrudnieniem naszego życia. Bowiem czy tego chcemy czy nie przyroda dostarcza nam zaplecza, którego nie jesteśmy w stanie odtworzyć za żadne pieniądze i przy użyciu żadnej najnowocześniejszej technologii.